Czytałem w Internecie, że analizę techniczną metali szlachetnych należy wyrzucić do kosza, bo to nie ma sensu. Ja mówię, że tą teorię należy włożyć między bajki. A oto dowód…
1 marca wyznaczyłem wzrostowy kanał trendowy na srebrze i pisałem, że cena srebra dotrze do poziomu 39,5-40 dolarów, zanim dotknie oporu. Dla przypomnienia, wykres i trend wyglądały tak:
Minęły 22 dni
Co mamy teraz? Znacznie szybciej niż przypuszczałem, bo 7 marca, dotarliśmy do poziomu 36,6 USD/oz, tym samym dotykając górnej linii kanału trendowego.
Po tym zdarzeniu doszło do odbicia i spadku ceny srebra o 6,8% i kolejny zwrot do góry. Przez kolejne dni mieliśmy konsolidację i srebro poruszało się w bok w przedziale 34-36 USD za uncję. W poniedziałek ponownie zbliżyliśmy się (cena 36,16 USD) do linii oporu, a we wtorek delikatnie się od niej odbiliśmy.
Być może popełniam gdzieś jakieś fundamentalne błędy, ale dla mnie srebro zachowuje się bardzo „technicznie”. Moją pomyłką (przyznaję się), tudzież nadmiernym pesymizmem, było niedocenienie szybkości z jaką srebro dotrze do górnej linii trendu, co skutkowało w obniżeniu prognozowanej ceny, do jakiej mielismy dojść bez większych problemów.
Co dalej z notowaniami srebra?
Kończące się backwardation srebra sugeruje powrót pewnej równowagi i normalności na rynek. Z drugiej strony utrzymująca się niepewność co do dalszego biegu wydarzeń w Japonii i Libii, a także taniejący dolar sprzyjają wzrostom cen srebra i przebiciu oporu w ciągu najbliższych dni. Od 1 marca kurs dolara osłabił się względem euro o 2,8%. We wtorek za 1 dolara trzeba było zapłacić 0,7037 euro, wobec 0,7233 euro na początku miesiąca. Z kolei kurs franka szwajcarskiego, uznawanego za bezpieczną walutę, rósł w marcu aż do poprzedniego czwartku, kiedy to nastąpiła trwająca do wtorku seria spadków. Czy inwestorzy widzą zarys bezpieczniejszej przyszłości na świecie?